W roku 2016 w księgarni Uniwersytetu Stanforda zobaczyłam książkę "Stuff Matters" Marka Miodownik, która opowiadała o „eksplorowaniu cudownych materiałów, które kształtują świat tworzony przez człowieka świat”. W książce znajdowało się jego zdjęcie, kiedy siedzi na betonowym tarasie, popija kawę z porcelanowej filiżanki i delektując się kawałkiem czekolady przygotowuje notatki na kawałku papieru. Każdy rozdział tej książki jest poświęcony pewnemu materiałowi z tego zdjęcia, historii jego odkrycia, zastosowań i przyszłych wyzwań. Wśród nich pojawia się także „cudowny” materiał – aerożel, najlepiej znany izolator termiczny, składający się w 1% z krzemionki i w 99% z pustej przestrzeni.
Dla Marka Miodownika historia rozpoczęła się 20 lat temu, gdy pracował w laboratorium jądrowym w Nowym Meksyku dla rządu USA. Pewnego razu, przebywając w laboratorium, zauważył technika, który wyjmował z mikroskopu opalizującą, lekko niebieskawą, dziwną próbkę, która wyglądała jak hologram. Na początku pomyślał, że jest tak dziwna, że musiała zostać stworzona przez obce istoty i przesłana na Ziemię statkiem kosmicznym. Pomimo dociekań czym jest ten tajemniczy materiał, nie otrzymał zbyt wielu informacji na temat "duchowego materiału", okrytego klauzulą tajności.
Ostatecznie jego ciekawość została zaspokojona w styczniu 2004 roku, gdy projekt Stardust NASA złapał cząstki z ogona komety Wild2. Cząsteczki pyłu miały prędkość porównywalną do prędkości wystrzelonego pocisku – 6/km na godzinę, powstało więc pytanie jak złapać coś tak szybkiego zarazem nie niszcząc jego wewnętrznej struktury? Dr Steven Jones z Laboratorium Napędu Odrzutowego NASA wpadł na genialne rozwiązanie: zaproponował wytworzenie aerożelu o gradientowej gęstości dla optymalnego rozpraszania energii. Naukowcy w NASA musieli czekać sześć lat, aż kapsuła wróci, aby sprawdzić, czy to był dobry wybór. Okazało się, że tak, ponieważ cząsteczki zostały delikatnie osadzone w strukturze aerożelu, przynosząc informacje z czasów formowania się Układu Słonecznego.
Ten lekki jak niebo materiał, o gęstości porównywalnej z gęstością powietrza został wynaleziony w latach 30. XX wieku przez Samuela Kistlera, inżyniera chemicznego na Uniwersytecie Stanforda. Pracując w laboratorium, zawarł zakład ze swoim przyjacielem Charlesem Learnedem „żeby sprawdzić czy uda się zastąpić ciecz wewnątrz słoika z galaretką, bez efektów kurczenia się”, co było trudnym zadaniem ze względu na siłę kapilarną. Całkowity sukces tego eksperymentu zaowocował opublikowaniem artykułu na temat aerożeli i galaretek w czasopiśmie Nature w 1932 roku. Przez dziesięciolecia sposób produkcji był zbyt kosztowny, aby można było je komercyjnie stosować, ale obecna technologia pozwala obniżyć koszty produkcji, a aerożele, ze względu na zestaw zdumiewających, adsorpcyjnych, akustycznych i właściwości izolacyjnych termicznych, ponownie zyskują coraz większą uwagę.
Mieliśmy okazję poznać Dr Mihail P. Petkova z Jet Propulsion Laboratory w NASA, który współpracował blisko ze Stevenem Jonesem i brał udział w kilku misjach marsjańskich, takich jak Spirit and Opportunity 2003, Curiosity 2012, InSight 2018. Rozmowa z nim była doskonałą „okazją” aby poczuć „ducha” zaspokoić naszą „ciekawość” dostarczyć nam naukowego „wglądu” w strukturę aerożeli.
Zaptaliśmy go o definicję.
Dr Mihail P. Petkov: Aerożele to klasa materiałów zol-żelowych, które zwykle są przygotowywane w dwóch etapach: poprzez tworzenie roztworu i jego żelowanie. Roztwór zawiera funkcjonalizowane nanocząstki powstałe z wybranego prekursora. Następnie dodaje się katalizator, który tworzy stałą sieć, z pułapkowanym wewnątrz rozpuszczalnikiem, nazywanym mokrym żelem. Mokry żel można wysuszyć na trzy różne sposoby:
Charakteryzując aerożele (kserożele lub kriożele) wykorzystuje się metodę polegającą na adsorpcji azotu (metoda BET, od Brunauera-Emmetta-Tellera) i skaningową mikroskopię elektronową w celu sprawdzenia rozmiarów porów. Te parametry pokazują jak dobry jest otrzymany materiał, gdyż rozmiar porów i powierzchnia właściwa są czymś co identyfikuje własności aerożelu jak imię osoby.
Podczas gdy naukowcy szukają prawdy, artyści zwracają uwagę na piękno. Mogą to być dwa uzupełniające się sposoby opisywania i rozumienia tej samej rzeczywistości. "Prawda" i "piękno" były pierwotnymi nazwami najcięższej komplementarnej pary kwarków, zidentyfikowanych jako "t" i "b", niestety, te nazwy nigdy się nie przyjęły.
Doktor Ioannis Michaloudis to artysta, który od dawna zajmuje się tematyką aerożeli. W artykule opublikowanym w 2014 roku w Acta Astronautica: „Etherospermia: Sztuka koncepcyjna, nauka i alegoria w projekcie zasiewania nieba”, zauważa, że chociaż nauka potrafi dostarczać informację o rzeczywistości poprzez przeprowadzenie eksperymentów i analizę wyników, to nie daje pełnego doświadczenia, zwłaszcza w przypadku aerożelu – materiału „trójwymiarowego”. W przeciwieństwie do sztywnej metodologii naukowej, która potrafi mierzyć obiekty w przestrzeni geometrycznej, sztuka daje możliwość ich odczuwania poprzez „wizualno-senso-motoryczne postrzeganie”, w tzw. przestrzeni reprezentatywnej – termin wprowadzony przez francuskiego matematyka Henriego Poincaré'a. Tutaj piękno wynika z wewnętrznej struktury i efektów rozpraszania światła, które decydują o kolorach aerożelu: jasnoniebieski, pojawiający się, gdy aerożel znajduje się na czarnym tle, a żółto-pomarańczowy, gdy światło przechodzi przez niego w trybie transmisji. To ten sam powód, dla którego jesteśmy w stanie cieszyć się kolorami nieba zamiast spoglądać w czarną przestrzeń. Być może zainspirowani pięknem otwieramy umysł, zaczynamy zadawać pytania, a potem szukamy odpowiedzi, co prowadzi do lepszego zrozumienia i w końcu jeszcze większej wdzięczności. Jest to bardzo bliskie innemu cytatowi Henriego Poincaré'a: „Gdyby natura nie była piękna, nie warto byłoby jej poznawać, a gdyby natura nie była warta poznawania, życie nie byłoby warte życia”. Dlatego nie powinniśmy traktować podejścia naukowego i artystycznego jako dwóch alternatywnych opisów, lecz raczej dwóch uzupełniających się wizji tej samej rzeczywistości.
Naturalne piękno i wewnętrzny duch aerogelu stają się jasne, gdy masz szansę zapoznać się ze sztuką Ioannisa Michaloudisa i jego aer()sculptures: Icare, I care, (L)imited Sky, (M)other Earth(s). To nie tylko sposób prezentowania idei w postaci rzeźby, ale także sztuka inspiracji i gra poetycka ze znaczeniem słów. Ioannis powiedział nam również, że rolą sztuki jest zadawanie pytań, a rolą nauki jest szukanie odpowiedzi. Pytanie, które postawił sobie, było prawdziwym wyzwaniem: Czy można dotknąć nieba? Włożyć je między palce? Poczuć coś, co nie jest łatwo mierzyć, a stanowi mniej niż 1% materiału. Ze swoją pasją nieba rozpoczął projekt aby wykorzystując areożel stworzyć przenośny zachód słońca, a także ulotną chmurę wewnątrz stałej części nieba. Jego sygnał SOS „Ratujcie nasze niebo” przywołuje konieczność ochrony nieba i atmosfery, niezbędnej dla istnienia ludzkiego. Szczególnie w tym właśnie momencie, gdy borykamy się tak bardzo z zanieczyszczeniem powietrza i śmieciami kosmicznymi. Ta wiadomość, nie zostanie zapomniana przez potencjalnie miliony kolejnych lat, ponieważ dwa z jego dzieł z aerozelem zostały wybrane do projektu MoonArk, księżycowego muzeum, utworzonego przez Uniwersytet Carnegie Mellon.
"Aerogelove", czytane po polsku, oznacza wykonane z aerożeli. Jakie rzeczy będzie można wytwarzać z aerogelu – materiału przyszłości? Ioannis ma tutaj również ma radę: mając pomysł, należy zacząć wizualizować i szkicować, decydując o kształcie, materiale i nie zapominając o kolorze. Przyszłość kształtuje się dzięki naszej wyobraźni i wdrażaniu pomysłów. Jak to mówią „sky has no limits”, zwłaszcza dla materiału lekkiego jak niebo.
Autor: Aleksandra Szkudlarek